Jest sobota, trzeci dzień naszego pobytu w Cancun. Wyruszamy na zamówioną wycieczkę. O siódmej rano przed naszym hotelem staje autobus dowożący wycieczkowiczów do turystycznego centrum. skąd od ósmej rano odjeżdżają w różnych kierunkach grupy turystów.

Wsiadamy do autokaru jadącego do Tulum. Jedziemy pustą drogą. Oglądam przez okno monotonne pejzaże. Mijamy wojskowe patrole. Meksyk nie jest zbyt bezpiecznym krajem. Dobrze, że jedziemy tym autokarem, a nie, jak nam proponowano, wynajętym samochodem osobowym.

Po drodze przystanek i dodatkowa atrakcja. Opowieści o agawie i onyksie. Z opowieści o onyksie niewiele zrozumiałam. Dopiero znacznie później wyczytałam o niezwykłych właściwościach czarnego onyksu nazywanego kamieniem czarnoksiężników, że jest symbolem ogromnej mocy, redukuje stres, wzmacnia odporność, ma właściwości zdrowotne i, co może dla mnie najważniejsze, jest kamieniem dla Koziorożców, a ja właśnie jestem Koziorożcem.   

Opowieść o agawie, roślinie mającej dobroczynny wpływ na zdrowie, zakończyła się degustacją tequili. Degustację poprzedził pilot instrukcją, jak należy ją pić, po czym wręczono nam niewielkie kieliszeczki z trunkiem oraz plasterki cytryny umoczone w soli. 

Dojeżdżamy do Tulum. Wita nas ogromny barwny bazar. Sprzedają tu piękne poncza, chusty, szale, srebrną biżuterię, ozdoby, dywany…

Tulum, prekolumbijskie miasto Majów, było ważnym centrum religijnym i handlowym. Zachowały się tu ruiny zamku (El Castillo), najważniejszej budowli tego miasta, i dwóch świątyń. Zamek wybudowano na szczycie kilkunastometrowego klifu, który wpada do Morza Karaibskiego. Na dole piaszczyste plaże i przeraźliwie niebieska woda. Jesteśmy zachwyceni urodą tego miejsca. Szkoda, że na pobyt w Tulum przewidziano tylko dwie godziny.

Jedziemy do Xel-Há, mieści się tu wspaniały wodny park rozrywki skupiony wokół naturalnej zatoki i laguny. Zatoka jest ujściem rzeki przepływającej przez skały. Świeże prądy słodkich podziemnych wód mieszają się ze słonymi wodami morza. Zatoka jest miejscem zamieszkania niezliczonej ilości ryb słono- i słodkowodnych i innych wodnych stworów. Jest tu też rezerwat żółwi. 

Park rozrywki oferuje różnorodne zajęcia wodne: nurkowanie z rurką, nurkowanie z akwalungiem, pływanie w basenie z delfinami…

Wypożyczamy gumowe koła i wpływamy na nich na wody laguny.

Dodatkową atrakcją dla turystów są rozmaite występy artystyczne. Na wysoki słup wspina się kilku Indian w kolorowych strojach. Stają na niewielkiej platformie umieszczonej na szczycie słupa. Występ rozpoczyna solowy taniec. Po chwili przywiązują sobie do nóg końce długich, grubych białych lin i opadają na dół zawieszeni nogami do góry. Zaczyna się przedziwny taniec. Liny obracają się wkoło słupa, unoszą coraz wyżej kolorowe postacie kręcące się jak na karuzeli. Niesamowite to i piękne widowisko.

W pobliżu restauracji dwaj wojownicy przystrojeni w długie pióra grają na bębnach. Wyglądają przepięknie w tych swoich strojach. Trudno jest od nich oderwać oczy. Piękna jest też ta muzyka… Pełni wrażeń wracamy do autobusu i jedziemy zmęczeni do hotelu.

Następnego dnia całe przedpołudnie wypoczywamy na plaży, a wczesnym popołudniem wypływamy Nautilusem w morze. Nautilus to statek ze szklanym dnem zaprojektowany do obserwacji podwodnego świata.

Płyniemy początkowo wzdłuż plaż, oglądając hotele od strony morza. Zaczynamy się oddalać od brzegu. Robi się większa fala, stateczkiem coraz bardziej kołysze. W pewnym momencie cichną silniki, otwiera się wejście do znajdującej się pod pokładem długiej, oszklonej kabiny. Wchodzimy ostrożnie do środka, zajmujemy miejsca na stołeczkach. Nautilus spokojnie się kołysze, a wokół nas, tuż za szybą, przepływają kolorowe ryby. Rybki przezroczyste, rybki białe, rybki w żółte paski, niebieskie, szafirowe, przypływają ich niewielkie ławice, poruszają się zielone glony. A jeszcze niżej widoczne białe dno i szare kamienie. To niezwykłe, bajkowe widowisko przerywa straszliwy huk. To kapitan włączył motory. Nautilus rusza w drogę powrotną. Wychodzimy na pokład. Zamyka się wejście do szklanej kabiny. Steward roznosi zimną coca-colę… Dopływamy do portu.