Był naszym dosyć bliskim sąsiadem. Mieszkał w domu na rogu Oboźnej i Karasia naprzeciw Teatru Polskiego, w kamienicy, której udało się uniknąć wojennej zagłady. W dużym niegdyś mieszkaniu zajmował niewielki pokoik. W ciepłe letnie dni można go było spotkać na murku przed „Harendą”, bywał na piwku u Babci Gawlikowskiej czy „Pod Chrystusem”, pijał wódkę w „Staropolskim”, siadywał w kawiarence „U Artystów”. Malował portrety, czasem pejzaże i otrzymywał poważne zlecenia na wykonywanie tabliczek BHP-owskich.
Alf Medem Bobrowski, według jego opowieści, pochodził ze szlachty kurlandzkiej. Rodzice mieli majątek na kresach, gdzieś na Podolu czy Podlasiu. Przyszła wojna. Cały wschód Polski został zajęty przez sowiecką armię i wcielony w obszar Związku Radzieckiego. Kiedy zaczęły się wywózki Polaków w głąb Sowietskogo Sojuza, jego rodzina została pozbawiona majątku i wywieziona na Syberię, a może do Kazachstanu i gdzieś tam pewno zginęła lub pozostała. Jemu udało się opuścić ten gościnny kraj dopiero z wojskami Berlinga. Przemaszerował od Lenino do Berlina. Z tego czasu pobytu w Kraju Rad słyszałam tylko jedną opowieść – o tym, jak zbierał bukowe orzeszki w celach konsumpcyjnych…
Read more