Tym razem trochę historii tego niezwykłego miasta, chyba w Polsce bardzo mało znanej.

Samarkanda to jedno z najstarszych miast świata, mówiono o niej: „Perła Jedwabnego Szlaku”. Pierwsze informacje na jej temat pochodzą z VI wieku p.n.e., kiedy została ustanowiona stolicą zależnej od Persji satrapii Sogdiany.  To o niej w 329 roku p.n.e. Aleksander Wielki miał powiedzieć: „Wszystko, co słyszałem o Samarkandzie, jest prawdą, z jednym wyjątkiem: jest piękniejsza, niż sobie wyobrażałem”. Niestety ten jego zachwyt nad urodą miasta, rozwijającego się wspaniale pod władzą Persów, nie powstrzymał go od grabieży i doprowadzenia Samarkandy do znacznej degradacji.

Zmieniali się władcy. Arabscy Ummajadzi – dynastia kalifów panująca nad światem islamu – rywalizowali z chińską dynastią Tang. Walczyli o Sogdianę i jej stolicę ze względu na strategiczne położenie na przecięciu szlaków handlowych, ale też z powodu przedsiębiorczości jej mieszkańców, którzy potrafili zdominować handel w azjatyckiej części Jedwabnego Szlaku.

Tragicznym ciosem dla Samarkandy był najazd mongolskiej hordy Czyngis-chana w XIII wieku. Miasto legło w ruinie, zdziesiątkowano jego ludność, straciło życie niemal 60 tysięcy mieszkańców. Samarkanda miała się już nigdy nie odrodzić. A jednak w następnym stuleciu powstała z popiołów piękniejsza niż kiedykolwiek, wybudowana prawie od nowa przez Timura Chromego w Europie nazywanego Tamerlanem.

Czyngis-chan był wielce utalentowanym wodzem. Sukcesy zdobywał, wcielając do swojej armii podbite ludy. Zwiększał tym sposobem jej liczebność i przejmował nowe techniki walki. Wraz z synami podporządkowali sobie Ruś, przejęli władzę w Iranie, opanowali północno-zachodnie Chiny. Jednak nie bardzo potrafił zarządzać tym potężnym imperium. Nie był to zwarty organizm państwowy. Szybko rozpadł się na poszczególne chanaty, a część podbitych krajów zaczęła odzyskiwać niezależność. 

Timur urodził się w 1336 roku niedaleko miasta Kesz (dziś Szachrisabz) w chanacie Czagatajskim. Był zubożałym arystokratą z ludu Burłaków. Młody Timur był człowiekiem inteligentnym, ambitnym i potrafiącym wykorzystywać okazje. Wkrótce został zarządcą Keszu, a dodatkowo „dorabiał”, napadając ze swoją bandą na okolicznych pasterzy, rozwijając przy tym swoje zdolności przywódcze.

Kiedy w roku 1359 tutejszy chan zjednoczył północno-wschodnią część chanatu Czagatajskiego i dość łatwo opanował Marannawahr, Timur zjednał sobie przychylność nowego chana i otrzymał od niego władzę nad Kesz i okolicą. Zaczął budować sojusz z Husajnem – władcą Kabulu. Obaj praktykowali starą, dobrą politykę rozboju. W czasie którejś z walk został okaleczony i zaczął kuleć, stąd wziął się jego przydomek „Chromy”. Sojusz z Husajnem nie trwał zbyt długo. Po paru latach zaczęli rywalizować i rywalizacja zakończyła się zgładzeniem Husajna.

W roku 1370 Tamerlan zostaje wielkim emirem Marannawahru i od tego momentu zaczyna się okres jego podbojów. Jego marzeniem jest zjednoczenie wszystkich ziem dawnego imperium Czyngis-chana. Zdobywa coraz większe tereny, wykorzystując wiernych i dobrze wyszkolonych żołnierzy. Prowadzi przy tym politykę grabieży i terroru, zniechęcając przeciwników do buntu. Tych, którzy odważyli się przeciwstawić, spotykała okrutna śmierć. Na jego rozkaz jego żołnierze zabijają w podbitych krajach tysiące ludzi, a ze ściętych głów budują wieże, innych zamurowują lub zakopują żywcem. Sława jego okrucieństwa była tak wielka, że niektóre miasta poddawały się bez walki.

Ten przerażający, bezwzględny władca robi swoją stolicą Samarkandę i ta jego stolica ma być tak wspaniała, jak wspaniałe i potężne ma być jego imperium. Ściąga tu artystów, najlepszych architektów i buduje od nowa miasto trochę oddalone od ruin pozostawionych przez Czyngis-chana. Powstają przepiękne budowle. Najwspanialsze budowle to:

Plac Registan – centralny plac stolicy, klejnot Samarkandy. Tu ludzie gromadzili się, aby usłyszeć królewskie proklamacje, zwiastowane przez dźwięki na ogromnych miedzianych rurach zwanych dzharchis, a także miejsce publicznych egzekucji. Plac jest otoczony przez trzy medresy (szkoły islamskie).

Gur-Emir – grobowiec Tamerlana, z jego charakterystyczną błękitną kopułą, szkliwionymi cegłami i bogatymi marmurowymi wzorami. Gur-Emir stał się wzorem dla indyjskiego Tadż Mahal.

Meczet Bibi Khanym – jeden z największych meczetów w całym islamskim świecie.

Jednym z najbardziej znanych władców Samarkandy był Ulugh Beg (1934–1449), wnuk Timura. Timmur dbał, by jego dzieci i wnuki były jak najlepiej wykształcone. Dzięki staraniom dziadka Ulugh Beg mówił w czterech językach (tureckim, perskim, arabskim i mongolskim), znał także nieco chiński. Pisał wiersze w językach perskim i tureckim. Przyciągnął na swój dwór wielu poetów. Był znawcą muzyki, pasjonował się medycyną, ale znany jest przede wszystkim ze swojej działalności w dziedzinie astronomii i matematyki. Zebrał wokół siebie grupę kilkudziesięciu uczonych zaangażowanych w dyskusje nad problemami astronomicznymi i matematycznymi. W Samarkandzie założył słynną szkołę astronomiczną, która przyciągała uczonych z całego świata. W ufundowanej przez niego madrasie matematyka i astronomia były jednymi z najważniejszych przedmiotów. Wybudował też obserwatorium astronomiczne, w którym prowadził badania nad ruchem ciał niebieskich i opracował jeden z najdokładniejszych w swoim czasie katalog gwiazd. 

Po śmierci Ulugh Bega w 1449 i zamordowaniu jego syna Abdullatifa Samarkanda straciła na znaczeniu. Ważniejszym miastem stała się Buchara.

Zainteresowanie historią potężnej niegdyś Samarkandy odżyło po podbojach Cesarstwa Rosyjskiego, które w połowie XIX wieku podporządkowało sobie tereny Azji Centralnej. Ogromną rolę w przywracaniu pamięci o stolicy dawnego imperium odegrał Polak, Leon Barszczewski (1849–1910), pułkownik armii carskiej, fotograf, podróżnik – dokumentalista swoich czasów. Był też geologiem, przyrodnikiem, etnografem i archeologiem. To on właśnie odnalazł i sfotografował ruiny dawnej Samarkandy zburzonej przez Czyngis-Chana.

* * *

Z Taszkentu do Samarkandy przyjechaliśmy po południu. Na zwiedzenie miasta mieliśmy jeszcze cały następny dzień. Olśniło mnie jego piękno. To było tak, jakby się znaleźć w środku „bajki z tysiąca i jednej nocy”. Ten mój zachwyt starałam się pokazać na zdjęciach.