W roku, już ubiegłym, pisałam na blogu, jak to na zaproszenie Krysi i Tadeusza polecieliśmy do Meksyku na Święta Bożego Narodzenia: mój braciszek Andrzejek, Żaneta, ich sześcioletnia córeczka Matylda i ja. W ośmiu wpisach znalazły się opowieści o pięknej meksykańskiej przygodzie. Dziewiątą i ostatnią opowieść o wycieczce do Taxco postanowiłam przenieść na tygodnie przed Wielkanocą.
Zbliżał się nieubłaganie czas naszego powrotu do Waszyngtonu. Tadeusz zaproponował, żebyśmy jeszcze odwiedzili Taxco, malownicze miasteczko słynne z wyrobów ze srebra oraz swojej barokowej architektury. Oddalone od Miasta Meksyk o niecałe 200 kilometrów i można tam łatwo dojechać autobusem.
Taxco de Alarcón (tak brzmi pełna nazwa) jest jednym ze 111 miast wpisanych na listę „Pueblo Mágico”, czyli „Magicznych Miasteczek”. „Pueblo Mágico” to oficjalny tytuł nadawany przez rząd Meksyku miejscowościom atrakcyjnym turystycznie.
* * *
Wyruszyliśmy więc następnego ranka. Na dworzec jedzie z nami Krysia, żeby pomóc w zakupie biletów powrotnych. O 7.30 przyjeżdża zamówiona taksówka – jaskrawozielony volkswagen garbus z wyjętym fotelem koło kierowcy. No cóż, jakimś sposobem udaje się Krysi, Żanecie z Matyldą na kolanach i mnie upchnąć na tylnym siedzeniu tego niewielkiego samochodu. Andrzejek siedzi na podłodze koło kierowcy. Już po półgodzinie jesteśmy na dworcu. Andrzejkowi od tego siedzenia na podłodze absolutnie zdrętwiała noga. Z trudem wydobywa się z taksówki. Krysia sprawnie wynajduje stanowisko naszego autobusu. Kupujemy u kierowcy już ostatnie bilety. Zajmujemy jedyne wolne miejsca na końcu autobusu.
O 8.30 ruszamy w drogę. Mnie przypadło miejsce przy przejściu, a pod oknem siedzi, dość rozległych rozmiarów, tubylec. Zasłonił szczelnie okno roletką, żeby chronić się przed słońcem. Niestety tym sposobem nie mogę oglądać mijanych pejzaży.
Autobus jedzie drogą w górę. Taxco usytuowane jest na zboczu góry w łańcuchu Kordyliery Wulkanicznej, na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza. Wybudowano je przed laty w miejscu, gdzie znajdowały się liczne kopalnie srebra.
Nasz kierowca co pewien czas zatrzymuje się na przydrożnych targowiskach. Załatwi jakieś interesy, a potem pędzi jak szalony po górskich serpentynach.
Około jedenastej jesteśmy w Taxco. Przepiękne miasteczko. Białe kamienice, wąziutkie brukowane uliczki, po których jeżdżą ciężarówki. Idziemy od dworca coraz wyżej, starając się nie zgubić w plątaninie dróg. Mijamy targ warzywny, sklepiki ze wszelkim dobrem i wreszcie jeszcze jedna, wyglądająca całkiem niepozornie ulica, a na niej eleganckie sklepy ze srebrem. Nie wiadomo wprost, co najpierw oglądać. Nieopodal, na centralnym placu, kościół Santa Prisca (świętej Pryski) z różowego kamienia, przecudna barokowa budowla. W jego wnętrzu kapiące od złota, misternie rzeźbione ołtarze. W Taxco jest około 30 kościołów, ale ten jest najpiękniejszy. Zbudowany w XVIII wieku, ufundowany przez José de la Borda, ówczesnego właściciela kopalni srebra. Do roku 1806 świątynia była najwyższą budowlą w Meksyku.
Oglądamy kościół i wspaniałe widoki na miasteczko w dole. Idziemy dalej przez miasto pełne kolorowych kwiatów, leniwych psów śpiących w słońcu, niezliczonej ilości sklepików. W jednym z nich Żaneta kupuje ponczo i piękną koronkową spódnicę. Matylda dostaje w prezencie laleczkę. Na jakimś straganie kupujemy sobie z Żanetą słomkowe kapelusze ozdobione barwną wstążką.
Oglądany jeszcze dwa mijane kościoły i niespodziewanie trafiamy na hurtownię srebrnej biżuterii. Tu właśnie zaopatrują się właściciele sklepów znajdujących się w centrum. Ceny są o wiele niższe. Tu biżuterię kupuje się na wagę. Korzystając z okazji, nabywam dwie broszki w kształcie motyli i bardzo oryginalny pierścionek. Sprzedawczyni całość tych moich zakupów kładzie na wagę, a potem każdą sztukę pakuje w osobny maleńki czerwony flanelowy woreczek zawiązywany zieloną grubą nitką.
Kierujemy się powoli w stronę dworca autobusowego, o siedemnastej mamy powrotny autobus. Po drodze od ulicznego sprzedawcy kupuję dwa sznury turkusów. To już były ostatnie meksykańskie zakupy.
Piękna była ta wycieczka do Taxco i tym razem miałam w autobusie miejsce przy oknie. Mogłam oglądać przepiękne widoki gór w zachodzącym słońcu i zobaczyć drogę, którą jedziemy – serpentynę na bardzo stromym zboczu.
* * *
Wiele lat później dowiedziałam się o jeszcze jednej osobliwości Taxco. Specjalnie celebrowane obchody Wielkiego Tygodnia. Żeby się więcej o nich dowiedzieć, zadałam pytanie Copilotowi dla Microsoft 365. Poniżej otrzymana odpowiedź.
Copilot:
Wielki Tydzień w Taxco
„Uroczystości pasyjne w całym Meksyku są niezwykle podniosłe. Trwają cały tydzień aż do niedzieli wielkanocnej. Ale najważniejsze odbywają się w Wielki Czwartek i Piątek. W Taxco słyną z procesji biczowników. Tradycja ta liczy pięćset lat i została przywieziona przez Hiszpanów ze Starego Świata.
W Wielki Piątek odbywają się dramatyczne procesje, które przedstawiają sceny męki i ukrzyżowania Jezusa. Pątnicy niosą na barkach ciernisty krzyż, biczują się do krwi, aby następnie zostać ukrzyżowanymi. To symboliczne zachowanie odpowiada za grzechy, jakie popełnili przez cały rok. Warto zaznaczyć, że w ich dłonie nie wbijane są gwoździe, a przymocowywane są one do krzyża tasiemką. Grzesznik musi przeżyć, aby za rok znów wziąć udział w procesji.
Tradycja Bractw Biczowników:
Taxco to malownicze miasto na południowy wschód od Meksyku w stanie Guerrero. Jest znane przede wszystkim z pięknej kolonialnej architektury oraz srebrnych wyrobów.
W Wielki Czwartek i Wielki Piątek odbywają się dramatyczne procesje, które przedstawiają sceny męki i ukrzyżowania Jezusa.
Członkowie bractw biczowników przygotowują się do procesji przez cały rok, biorąc udział w dniach skupienia i rekolekcjach.
Procesje pasyjne idą w milczeniu od kościoła do kościoła.
Biczownicy biorą udział w kilku procesjach, niosąc ciężkie drewniane krzyże na pamiątkę Drogi Krzyżowej.
Bractwa biczowników zrzeszają wyłącznie mężczyzn. Do udziału w procesji biczownicy przywdziewają tradycyjny strój: czarny, opasujący tułów materiał obwiązany wokół pasa liną z końskiego włosia, czarny kaptur z wycięciami na oczy, nagi tors i bose stopy.
Kobiety, które również mogą uczestniczyć w procesji, idą w czarnych strojach, zasłaniają twarze i niosą świece. Ich bose stopy są obwiązane łańcuchem.
Pejcze biczowników zakończone są gwoździami. Co pewien czas biczownicy zatrzymują się, aby oczyścić końcówkę pejcza z krwi, aby gwoździe pozostawały ostre i nieumazane w krwi i kawałkach skóry.
Uroczystości Wielkanocne:
W Wielką Sobotę ma miejsce obrzęd palenia Judasza, który przypomina nasz zwyczaj topienia Marzanny.
Największa fiesta ma miejsce w Niedzielę Wielkanocną, kiedy to Meksykanie z całą rodziną wychodzą na ulicę, tańczą, spożywają tradycyjne potrawy oferowane w ulicznych budkach, a niebo zalewają pokazy sztucznych ogni.„
* * *
Na te obrzędy przyjeżdżają do Taxco liczni turyści. Z pewnością jest to interesujące, ale ja na pewno nie chciałabym przeżyć tego, w szczególności na własnej skórze… 😊
– – –
Wcześniejsze wpisy o Meksyku znajdziesz klikając w TAG: MEKSYK