Moja przeprowadzka z Warszawy do Pruszkowa trwająca rok i siedem dni to pasmo zupełnie nieprzewidywanych wydarzeń. Na szczęście w każdej sytuacji staram się wynajdywać dobre strony i zazwyczaj mi się to udaje.

Przeglądając różne pudła i pudełeczka, a w nich nagromadzone przez lata najrozmaitsze skarby i zupełnie niepotrzebne szpargały znalazłam niewielką plastikową torebeczkę. W torebeczce coś błysnęło. Kiedy chciałam ją otworzyć, rozpadła się i wypadł z niej złoty medal. Złoty nie żeby ze złota, ale z nazwy i ze złotego koloru. A na nim „MOCKBA 73”.

Zupełnie nie pamiętałam, że on gdzieś jeszcze istnieje. To złoty medal otrzymany przez Miecia za chyba pierwszy jego satyryczny rysunek. I teraz będzie krótka historia tej jego satyrycznej dziewięcioletniej twórczości.  

Był rok 1973. W jakiejś gazecie, może w „Życiu Warszawy”, a może w „Expressie Wieczornym”, ukazała się informacja o ogłoszonym w Moskwie konkursie na rysunek satyryczny o temacie „Satyra w borbie za mir”, czyli „satyra w walce o pokój”. Wymyślił więc Miecio – mąż mój Mieczysław Bukowczyk, że wystartuje w tym konkursie, i chyżo zabrał się do rysowania. Nie pamiętam, co narysował, nie pozostały żadne szkice, zresztą Miecio do swoich rysunków prawie nigdy szkiców nie robił. On to wszystko miał dokładnie wymyślone i wystarczyło tylko przenieść na papier.

Gotowe już rysunki na zadany temat, starannie zapakowane w kopertę, zaniosłam na pocztę.
Minęło parę miesięcy i przyszła niespodziewana wiadomość, że Mieciowy rysunek został wyróżniony w Moskwie złotym medalem i że po odbiór tego trofeum należy się zgłosić do pana Eryka Lipińskiego. Pan Eryk Lipiński był komisarzem tej moskiewskiej wystawy, uczestniczył w obradach jury i przywiózł medale zdobyte przez polskich rysowników.

Miecio zdecydował (jak zwykle), że to ja mam się udać po odbiór tego jego odznaczenia. Zadzwoniłam więc do pana Eryka. Zaprosił mnie do swojej pracowni. Było to bardzo mile i interesujące spotkanie. Opowiedział, jak odbywały się obrady moskiewskiego jury w ogólnym zamęcie i oparach alkoholu. Opowiadał o swoim udziale w jury konkursów satyrycznych we włoskich salonach w Marostice i Bordigherze. O problemach przybysza z Polski z uczestnictwem w międzynarodowych spotkaniach na zachodzie Europy w sytuacji braku pieniędzy. Były to czasy niewymienialnej złotówki, minimalnych przydziałów dolarów na zagraniczne podróże i horrendalnej cenie dolara w Polsce.

Ja z kolei opowiedziałam o dotychczasowej twórczości Miecia, o jego debiucie satyrycznym i zapytałam o adresy salonów satyrycznych w Europie. Otrzymałam listę adresów.

Ten moskiewski sukces obudził w Mieciu rysownika satyryka, specjalistę od czarnego humoru. Było to absolutnie zgodne z jego fascynacjami rysunkowymi. Z rysowników najbardziej cenił Francuza polskiego pochodzenia Rolanda Topora.

Rysunki Mietka, ogromnie precyzyjne, były zazwyczaj rysunkami bez podpisu, mogły bez problemu być odczytywane w każdym języku świata. Zaczęły się pojawiać w wielu polskich czasopismach, były prezentowane na wystawach rysunku satyrycznego we Włoszech Salone Internationale dell’Umorismo – Bordighera, Umoristi Marostica, w Berlinie Zachodnim, w Knook Heist, w Montrealu, w legnickim Satyrykonie. Znalazły się w albumie polskiego rysunku satyrycznego wydanym w 1980 roku w Berlinie Kopf durch die Wand. Znalazły się też w zbiorach Muzeum Karykatury w Warszawie i Ministerstwa Kultury.

Niestety stan wojenny zakończył definitywnie Mieciowe rysowanie.

Jego rysunki znalazły się jeszcze na wystawie polskiego rysunku satyrycznego w muzeum w Hanowerze organizowanej przy współudziale warszawskiego Muzeum Karykatury. Wybór prezentowanych artystów i prezentowanych prac znajdujących się na tej wystawie był niewątpliwie autorstwa pana Eryka Lipińskiego.

A poszukiwania w pudełkach dalej trwają…