Mama Babuszka Dziadek i my
Na fotografii Dziadek Ignacy, Babuszka, Mama, Irenka, Andrzejek (po raz pierwszy na fotografii) i ja

Lipiec 1940

14 lipca 1940 rozpoczęły się masowe wywożenia ludzi na wschód. Przychodzą nocą, pozwalają zabrać niewielkie węzełki, wpychają do wagonów towarowych. Osobno kobiety z dziećmi, osobno mężczyzn… i zaczyna się niekończąca droga do Kazachstanu, na Syberię. Wywożą całymi ulicami…
Babcia przygotowuje suchary – suszy w piekarniku kromki razowego chleba. Mama nerwowo przygotowuje najpotrzebniejsze rzeczy do zabrania. Segreguje, układa… Czuwają po nocach, nasłuchując, czy nie nadchodzą…

Czerwiec 1941

22 czerwca 1941 do Wilna zbliżają się Niemcy. Zaczynają się naloty  i bombardowania. Naloty odbywają się nocą. Pamiętam, jak siedzimy na schodach. Mama trzyma na rękach moją małą siostrzyczkę Irenkę zawiniętą w różową wełnianą chustę szydełkowej roboty. Słychać nadlatujące samoloty, strzelaninę i świst odłamków zjeżdżających po blaszanym dachu (na nasze pięterko wchodziło się zewnętrzną klatką schodową krytą blachą).

W płotach dzielących ogrody sąsiadów porobiono dziury mogące ułatwiać ewentualne ucieczki.

W pewnym pośpiechu opuściła Wilno rodzina Mildutie – mojej litewskiej koleżanki.

25 czerwca Niemcy wkraczają do miasta. Litwini, na moście Zwierzynieckim, witają ich kwiatami, przecież to wyzwoliciele od bolszewików…

Stoję w ogrodzie, przy siatkowym płocie obrośniętym dość szczelnie dzikim winem. Przez rozgarnięte lekko liście obserwuję niemieckie wojsko maszerujące naszą ulicą.

Mieliśmy szczęście – nasza ulica miała być deportowana w przyszłym tygodniu…

Niemiecka okupacja

Mama Irenka i ja

Mama Irenka i ja

No i zmieniło się wszystko… Nie ma już mojej litewskiej koleżanki, ale dzięki dziurze w płocie, wiodącej do ogrodu państwa Andruszkiewiczów, zyskałam nowe koleżanki: Ireczka – Rosjanka i Cyba – Żydówka,  moje rówieśniczki, przychodziły się bawić w naszym ogrodzie. Niestety przyjaźń z Cybą urwała się gwałtownie – całą rodzinę Cyby przesiedlono do utworzonego getta. Mama Cyby sprzedawała pośpiesznie jakieś rzeczy, których nie mogła już ze sobą zabrać. I pewnego poranka wszyscy oddalili się na zawsze z niedużymi węzełkami…

Zimą do mieszkania pana Dziewczopolskiego wprowadziła się nowa rodzina, a ja zyskałam nową koleżankę. Mira była starsza ode mnie o 5 lat, przychodziła do mnie się bawić. Jej ulubioną zabawą było urządzanie kolacji – zasiadałyśmy przy moim małym stoliku i z powagą spożywałyśmy przynoszone przez nią z domu wiktuały: razowy chleb, cebulę i czosnek.

Jesienią Mama zdecydowała, że pójdę do przedszkola. Przedszkole prowadziła jakaś pani we własnym dużym mieszkaniu. Bardzo mi się to przedszkole podobało, ale cóż, po tygodniu zachorowałam na szkarlatynę… i tak się zakończyła moja przedszkolna nauka. Moja siostrzyczka Irenka została odseparowana, przeniesiono ją do dziadków ze strony Mamy. Mnie umieszczono w łóżku z absolutnym zakazem jego opuszczania. Więc tkwiłam w tym łóżku samotnie, Babcia przebywała w oddalonej kuchni i mogłam tylko oglądać obrazki w książeczkach, ale te obrazki już dobrze znałam. Zaczęły interesować mnie litery, przywoływałam więc Babcię gromkim wołaniem: „Babciu! Jaka to litera?!”. i tak w wieku lat pięciu, dzięki szkarlatynie, samo

Andrzejek

Andrzejek

dzielnie nauczyłam się czytać. W tej sytuacji Mama uznała, że już umiem za wiele jak na przedszkolaka, i zaczęła mnie uczyć pisać. Kaligraficznie, starannymi literkami zapisywałam zeszyty w trzy linie. Potem były dyktanda, no i przepisywanie w kółko nieortograficznie napisanych słów…

Podsłuchałam niechcący rozmowę Babci z Mamą, obie zdenerwowane, Mama znowu spodziewa się dziecka, a jak tu rodzić dzieci w tak okropnych czasach. I tak w maju 1942, w szpitalu przy Alei Róż, urodził się braciszek. Litewska pielęgniarka, wręczając Mamie dziecko, oznajmiła: „profesorus bus”, no i po latach się sprawdziło.

Niemiecka okupacja Wilna trwała trzy lata. Był to czas dla mieszkańców miasta równie okrutny jak rządy sowieckie. Jak mówią, „dżumę zastąpiła cholera”. W Ponarach, niewielkiej podwileńskiej miejscowości letniskowej, a właściwie w okolicznych lasach, rozstrzelano około stu tysięcy ludzi. Zginęło tu około 70 tysięcy Żydów wcześniej umieszczonych w getcie, około 20 tysięcy Polaków – głównie inteligencja wileńska, profesorowie, naukowcy, prawnicy i żołnierze AK.  Sprawcami tej zbrodni byli Niemcy wspomagani przez ochotnicze litewskie oddziały Ypatingasis būrys, rekrutujące się spośród szaulisów (litewskich nacjonalistów). Mówiło się o tym w domu po cichu… Wywożono też na roboty do Niemiec, na szczęście Tata znalazł pracę w Wilnie i udało mu się także znaleźć pracę dla Nadzi.