Siostrzyczka moja Irenka Biegańska karierę rozpoczęła w Modzie Polskiej. Jeszcze przed otrzymaniem dyplomu łódzkiej uczelni, Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, Jadwiga Grabowska włączyła ją do świeżo powstałego zespołu projektantów utworzonej przez siebie firmy, jedynej takiej w całych „demoludach”.
Praca w Modzie Polskiej była czymś cudownym. Była właściwie jedną wielką przygodą, połączeniem pracy z zabawą. Królestwo kolorowych szmatek, modelki, pokazy mody – krajowe i czasem zagraniczne, podróże do Paryża na przeglądy wiodących francuskich kolekcji haute couture, spotkania z wielkim światem z paryskim haj lajfem, i to w czasach, kiedy podróże zagraniczne dla zwykłego obywatela PRL-u niemal nie istniały.
Irenka w tej krainie mody znajdowała się wspaniale, ale nie ograniczała swoich zainteresowań jedynie do pracy nad przygotowywaniem warszawskich, wiosennych i jesiennych kolekcji, mających być wzorcem dla całego polskiego przemysłu odzieżowego. Praca w tym modowym zespole była przyjemna, interesująca, ale nie była pracą samodzielną. Irenka kochała teatr, film. W czasie studiów w Łodzi obracała się w towarzystwie ludzi z łódzkiej filmówki. Projektowanie kostiumów filmowych czy teatralnych było o wiele większym wyzwaniem niż zaprojektowanie paru sukienek pasujących do koncepcji całego pokazu, uzgodnionej uprzednio z szefową, czy zaprojektowanie reprezentacyjnego ubioru dla żony ważnego dygnitarza.
W latach 70. rozstała się Irenka z Modą Polską i stała samodzielną projektantką, kostiumologiem. Modę Polską porzucała raczej bez żalu. Nie było już Jadwigi Grabowskiej, odesłano ją na emeryturę, niespodziewanie, w sposób mało elegancki. Dyrektorem został Stanisław Tusiński, a jego zastępczynią do spraw mody Halina Kłobukowska. I teraz, bez pani Jadwigi, wszystko było niby tak samo, ale jednak zupełnie inaczej…
Pierwszym przedstawieniem, do którego Irenka projektowała kostiumy, była „Barbara Radziwiłłówna” Alojzego Felińskiego w reżyserii Magdaleny Bączewskiej na scenie Teatru im. Horzycy w Toruniu (1975). Pierwszym jej sukcesem we współpracy z filmem były kostiumy do telewizyjnego serialu „Lalka” (1977). A w roku 1978 projektowała po raz pierwszy kostiumy do filmu pełnometrażowego „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy” w reżyserii Janusza Rzeszewskiego i Mieczysława Jahody.
Lata 70. były czasem wielkich zmian w życiu Irenki – rozstanie z Modą Polską, przemiana z projektantki ubranek w projektantkę kostiumów teatralnych i filmowych, no i rozstanie ze Sławkiem Biegańskim i ich wspólnym mieszkaniem, które pieczołowicie urządzała.
Małżeństwo ze Sławkiem nie trwało zbyt długo. Nie bardzo do siebie pasowali. Ona ogromnie towarzyska, zawsze elegancka, zawsze świetnie ubrana, radosna, rozbawiona.
On raczej domator, powolny, pedantyczny. Robił świetne zdjęcia, ale redakcje musiały długo czekać na ich dostarczenie.
Mieszkali w suterynie przy ulicy Długiej – lokalu, który Sławek otrzymał na pracownię fotograficzną. Mieszkanko było maleńkie, ale bardzo starannie przez Irenkę urządzone potrafiło pomieścić nawet dużą liczbę gości…
Zdarzyło się niestety, że w środku lata spadł wielki deszcz i przez uchylone okno tej piwnicznej izby strumienie wody zalały wnętrze, rujnując ten ich maleńki wspólny świat. Nie było sposobu na szybkie osuszenie. Trzeba było przeprowadzić poważny remont. W tej sytuacji przenieśli się na Kopernika, do mieszkania naszych rodziców, na czas, aż wszystko się wysuszy i wyremontuje. Remontem miał zająć się Sławek, ale ten czas remontu coraz bardziej się wydłużał.
Wreszcie Sławek wpadł na pomysł, że kiedy się z powrotem na Długą przeprowadzi, to znacznie łatwiej mu się uda zakończyć to remontowe dzieło. Irenka miała do tego momentu poczekać na Kopernika. Jednak ten wyczekiwany moment coraz bardziej się oddalał i coraz bardziej oni oddalali się od siebie.
Irenka już nie wróciła na Długą. Została na Kopernika i tylko szczęśliwym zrządzeniem losu spotkała na ulicy dawnego kolegę jeszcze z czasów pracowni rysunku w Młodzieżowym Domu Kultury. Kolega pochwalił się, że jest posiadaczem pracowni plastycznej przydzielonej mu przez Związek Plastyków, i doradził Irence, żeby też złożyła podanie. Złożyła podanie, i udało się, dostała lokal na szóstym piętrze, na strychu domu przy ulicy Marszałkowskiej, z oknem w suficie. To było jej pierwsze samodzielne mieszkanie.
Tak zaczęła się kariera Irenki. Ireny Biegańskiej „Mistrzyni wyobraźni i scenicznego kostiumu”, jak napisał we wspomnieniu o niej Jan Bończa-Szabłowski. Twórczyni kostiumów do 150 spektakli teatralnych i 70 filmów.