Porzucam pralnię dla sztuki ludowej
Rozstanie z pralnią należało do rozstań radosnych. Pracowałam w pralni już ponad siedem miesięcy. Dobre zarobki nie rekompensowały jednak beznadziejności tego zajęcia. Na dodatek pojawiły się bóle w przegubach rąk. Ewa Bartuszek, zaprzyjaźniona rehabilitantka, zapisała mnie na wizytę u ortopedy. Diagnoza pani doktor Lisiewicz była prosta: ̶ Gdzie pani z takimi rękami do pralni – powiedziała, patrząc na moje drobne ręce.
Zaczęły się rozmyślania, czym by tu się zająć, przecież do szkoły już nie wrócę…
Parę dni później, szczęśliwym zdarzeniem losu, odwiedziła nas Elżbieta, żona znajomego Mietka (Miecio wciąż jeszcze nie wyprowadził się z Kopernika do swego już wyremontowanego mieszkania). Elżbieta przyszła zamówić pierścionek. Opowiedziałam o swojej aktualnej sytuacji pracowniczej.
Read more