Witam na moim blogu!

Krystyna Bukowczyk – dla przyjaciół Kuba. Ten mój blog jest przedsięwzięciem trochę historycznym. To rodzaj pamiętnika. Znajdziesz w nim opowieści o czasach które minęły, wspominam ludzi których już nie ma, o wielkich wydarzeniach, które  przemknęły obok mnie, o chwilach dobrych w czasach złych, o Warszawie z bliskich i dawnych już lat,  ilustrowane archiwalnymi zdjęciami… a też foto-notatki z moich różnych podróży...

 

GALERIA Bukowczyka

obejrzyj GALERIĘ
kartki z pamiętnika

Wspomnienie o Dziadku i Babuszce

Na fotografii u góry: wujek Władek, ciocia Wiera, Mama, Tata, poniżej: babuszka China, dziadek Ignacy, dziadek Michał, babcia Wercia

Babuszka China – oschła, surowa, wysoka, szczupła kobieta, ubrana w czarne szaty. Pamiętam długą powyżej kostki spódnicę i czarny rozpinany sweterek ozdobiony z przodu rzędami białych wypukłych prostokącików – bardzo mi się on podobał. Kiedy zbliżała się długim korytarzem, już z daleka słychać było jej pośpieszne kroki, stukot jej czarnych sznurowanych buciczków na wysokim obcasie. Mówiła tylko po rosyjsku, a właściwie rosyjsko-polsku i wymagała, żebyśmy do niej mówili „babuszka”, ale to dzięki niej mam świetne „udarenie”.

Włosy splecione w warkocz nosiła upięte w staranny koczek z tyłu głowy. Jedyną ozdobą były kolczyki, dwa złote talarki połączone misternie wygiętym prostokątnym elementem wypełnionym lazurową emalią ze złotymi gwiazdeczkami. Te kolczyki były prześliczne – był to chyba jedyny babuszkiny skarb. Mówiła, że kiedy już jej nie będzie, to po jednym mają dostać jej wnuczki.

Read more
kartki z pamiętnika

Wielkie zmiany

Księży Młyn

Rok 1950 był rokiem wielu zmian w życiu moim i całej naszej rodziny.
W niedzielę 26 lutego rozstawiłyśmy z Irenką sztalugi w oczekiwaniu na pana Rządlaka i rozpoczęcie kolejnej lekcji rysunku. Pan Rządlak – student Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych − był naszym nauczycielem rysunku już prawie od trzech lat. Lekcje odbywały się systematycznie raz w tygodniu, rysowałyśmy ustawiane przez niego kompozycje, kwiaty w wazonie, portrety, do których cierpliwie pozowali Dziadek, Babuszka, pani Szmidtke… Tego dnia przyszedł spóźniony, rozmawiał cicho z Tatą, domyśliłam się, że to będzie nasza ostatnia z nim lekcja. Zdawało mi się, że nie lubię rysunków ani tego malarza, ale teraz, jak się okazało, że już nie będzie przychodził, zrobiło mi się smutno. Tata jakoś nie chciał nam wyjaśnić, co właściwie się stało.

16 marca przyszło nam się rozstać z panią Schmidtke, odjeżdżała na zawsze do NRD. Była z nami niemal od pierwszych dni naszego przyjazdu do Łodzi. Pomagała Babci w zawiadowaniu naszym domem, bardzo ją wszyscy lubiliśmy. Jej też smutno było rozstawać się z nami i z Łodzią, w której spędziła niemal całe swoje życie

Read more
kartki z pamiętnika

Rok szkolny 1949/50

Był pogodny wrześniowy dzień. Wracałam po lekcjach do domu drogą przez park. Na ławeczce w parku siedziały moje klasowe koleżanki: Zdzicha, Maryla, Tereska, Basia i Lucyna, była też z nimi Wiesia, koleżanka z innej klasy. Poprosiły, żebym chwilę z nimi została. Nie bardzo wiedziałam po co. Basia i Lucyna po chwili się oddaliły. Maryla z Wiesią wymieniały jakieś porozumiewawcze gesty, mówiły o czymś, czego nie rozumiałam. Wiedziałam, że coś je wszystkie ze sobą łączy. W drodze powrotnej Wiesia zaproponowała, żebym weszła z nią do Zdzichy na parę minut. Weszłam razem z nią i tu Wiesia z bardzo poważną miną powiedziała, że mam dać słowo harcerskie, że nikomu nie powiem o tym, co za chwilę usłyszę. Oczywiście zgodziłam się bez wahania. Wiesia zaproponowała mi wstąpienie do tajnego zastępu harcerskiego. Wobec radykalnych zmian w organizacji harcerskiej, likwidacji drużyn harcerskich przy szkołach ponadpodstawowych powstał w Łodzi tajny hufiec, zaczęły powstawać tajne zastępy i jak się okazało, koleżanki spotkane w parku już właśnie należały do utworzonego przez Wiesię zastępu. Zgodziłam się na tę propozycję bez zastanowienia. Więc nadal będę harcerką.

Read more
kartki z pamiętnika

Łódź 1948

Szkoła na Księżym Młynie

Z początkiem roku 48 zostałam przyjęta do harcerstwa. Nareszcie miałam dostateczną ilość lat i spełniło się moje marzenie. W roku tym kończyłam szkołę podstawową. Nie byłam nigdy zbyt pilną uczennicą, ale kolega Brejnakowski był najlepszym uczniem w klasie. Siedział na ostatniej ławce w moim rzędzie i zawsze wszystko wiedział, zawsze się wymądrzał. Nie mogłam tego znieść, więc postanowiłam, że będę od niego lepsza. Kosztowało mnie to trochę trudu, ale wyszło… Skończyłam szkołę z wyróżnieniem jako najmłodsza, najmniejsza i zarazem najlepsza w klasie.

Read more
kartki z pamiętnika

Mieszkamy teraz w mieście Łodzi

Mieszkamy teraz w mieście Łodzi (tak mówią łodzianie zapytani: gdzie mieszkasz?), na terenie fabryki Gama, w pofabrykanckim domu, w dużym mieszkaniu, dzielonym z rodziną Kauerów i świetlicą robotniczą.  Tata i Mama są zatrudnieni w fabryce – Tata jest kierownikiem warsztatów, a Mama pracuje w księgowości. Prowadzeniem domu zajmuje się Babcia Wercia. Tata zatrudnił na przychodne do pomocy w domu panią Szmidke, jedną z niemieckich robotnic pracujących w fabryce. W fabryce pracowało dużo Niemców, dawnych mieszkańców Łodzi, zatrudnionych przymusowo jako robotnicy bez względu na posiadane kwalifikacje.

Read more
kartki z pamiętnika, notatki z podróży

Zaczyna się nowe życie

Łuczany, jesień 1945

Podróż z Wilna do Polski dobiegła końca. Po blisko trzech tygodniach wysiadamy z pociągu. Zostajemy w Łuczanach – obecnie Giżycko.

Dostaliśmy mieszkanie w dużym szarym budynku w środku miasta, w czasach niemieckich były tu koszary, a w tym domu podobno mieszkali oficerowie. Dziadek Ignacy z Babuszką Chiną mają mieszkanie na tej samej klatce, naprzeciwko nas.

Te mieszkania przydzielił nam PUR, czyli Państwowy Urząd Repatriacji (dziś po wpisaniu w Google hasła PUR znajdujemy na wstępie oznaczoną pięcioma gwiazdkami firmę kosmetyczną).  W PUR-ze Mama spotkała zatrudnioną tam wileńską koleżankę. Pomogła zorientować się w sytuacji, wynalazła jakieś możliwie dobre meble pozbierane z opuszczonych domów: łóżka, szafę, stół, krzesła, biurko, kuchenny kredens.

Read more
Ja, Irenka i Andrzejek - Wilno, 1945
kartki z pamiętnika

Wilno, jesień 1945

Ostatnie dni w Wilnie

Mieszkamy teraz na ulicy Zakretowej w starym drewnianym domu naprzeciwko cmentarza. Nie pamiętam zupełnie wnętrza tego mieszkania ani co w nim pozostało ze sprzętów z poprzedniego mieszkania rodziców, z którego zostaliśmy wyrzuceni przez władze miasta. Tu na Zakretowej zamieszkał też z nami kolega Taty – pan Wacek z rodziną: żoną i dwoma małymi synkami. Uciekli z Lidy z obawy przed aresztowaniem pana Wacka. Mamy razem wyjechać do Polski, ale na razie nie jest ustalony żaden termin i na razie, we wrześniu, wyruszyłam do prawdziwej szkoły, do czwartej klasy. Część zajęć w tej szkole była w języku litewskim.

Read more
kartki z pamiętnika

Wilno, koniec II wojny

znowu Wilno znalazło się w Litewskiej Republice ZSRS. Zgodnie z podpisanym przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego już 27 lipca 1944 r. porozumieniem z rządem ZSRS o polsko-sowieckiej granicy w mieście znowu zapanowały sowieckie porządki. Niespodziewane aresztowania, niespodziewane deportacje w głąb Rosji za Ural. Kolega Taty, pan Galski, zamieszkujący na naszej ulicy właśnie jakimś cudem uciekł z powrotem do Wilna. Pamiętam z jego opowieści, jak to zazdrościli mu współmieszkańcy potwornie zapluskwionego obozowego baraku posiadania znalezionych gdzieś obcisłych damskich majtek, które zakładał na noc do spania.

Read more
kartki z pamiętnika

Wilno, wojna

Nasza rodzina jakoś sobie radziła w tych trudnych wojennych czasach. Nie pamiętam, żeby nie było w domu co jeść. Zawdzięczamy to bezsprzecznie szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, że mieszkamy w domu z dużym ogrodem, a jego właściciel nie ma nic przeciw rozwijaniu ogrodniczych talentów Mamy. Mama pielęgnuje starannie grządki z sałatą, pomidorami, marchewką, sadzi kartofle – tak niemal od początku niemieckiej okupacji.

W ogrodzie rosły krzaki agrestu, porzeczek i malin, które mogliśmy zrywać. Uwielbiałam zielone niedojrzałe porzeczki i agresty, a też ku podziwowi moich koleżanek zjadałam kwiatki nasturcji oraz jagódki jarzębiny.

Ja też miałam swój malutki ogródek pod płotem za dużym drzewem, ale rosły w nim tylko ogromne konopie…

Read more
Wilno, lipiec 1944
kartki z pamiętnika

Wilno, lipiec 1944

Niemieckie bombowce nad miastem (kolaż)

Idą Rosjanie, rodzice zdecydowali się wyjechać z Wilna. Mama, Tata, nas troje, Babcia i Nadzia.

Na furmankę załadowano tobołki. Jedziemy gdzieś na wieś. Nie wiem, czy to było wcześniej uzgadniane i skąd właściwie przyjechały te furmanki.

Zatrzymujemy się w jakiejś podwileńskiej wiosce. Tak zwanej kolonii. Domy tu porozsiewane z dala od siebie, każdy gospodarz ma chałupę na własnym gruncie. Chałupę otaczają jego własne pola. Z tej naszej nie widać żadnego innego domu. Nie ma też gospodarzy, gdzieś się wynieśli, pozostawiając tylko babkę do pilnowania obejścia. W ogromnej sieni rozłożono sienniki wypchane słomą i jakieś koce czy kołdry. Tu będą spali wszyscy uciekinierzy, to znaczy nasza rodzina, Januszek, młodszy kolega z ulicy, z mamą i jeszcze jakieś osoby. Na tych siennikach będziemy spać.

Read more

Close