Witam na moim blogu!

Krystyna Bukowczyk – dla przyjaciół Kuba. Ten mój blog jest przedsięwzięciem trochę historycznym. To rodzaj pamiętnika. Znajdziesz w nim opowieści o czasach które minęły, wspominam ludzi których już nie ma, o wielkich wydarzeniach, które  przemknęły obok mnie, o chwilach dobrych w czasach złych, o Warszawie z bliskich i dawnych już lat,  ilustrowane archiwalnymi zdjęciami… a też foto-notatki z moich różnych podróży...

 

GALERIA Bukowczyka

obejrzyj GALERIĘ
kartki z pamiętnika

Cmentarz na Rossie – zaduszkowa opowieść

Cmentarz na Rossie w Wilnie zaliczany jest do najważniejszych polskich i litewskich nekropolii.

Wśród wielkich starych drzew, na pagórkach rozsiane mogiły. Górka Literacka, Górka Anielska, Wzgórze Południowe… i wspaniały czarny anioł… Znaleźli tu wieczne odpoczywanie ludzie kultury, ludzie nauki, ludzie zasłużeni miastu – artyści, pisarze, naukowcy, politycy, ale też zwykli, prości mieszkańcy wileńskiego grodu. Leżą spokojnie obok siebie Polacy, Litwini, Białorusini… − Tutejsi – ludzie, którzy po prostu przedtem obok siebie żyli.

Read more
kartki z pamiętnika

Żeńska Szkoła Architektury i Ja

Żeńska Szkoła Architektury była szkołą z tradycjami. W roku 1927 z inicjatywy trzech architektów, Władysława Jastrzębskiego, Aleksandra Kapuścińskiego i Mieczysława Popiela, powstała dwuletnia szkoła pod nazwą Żeńskie Kursy Architektoniczne, w roku 1931 przekształcona w trzyletnią Żeńską Szkołę Architektury, nazywaną popularnie „szkołą żon”.

Read more
kartki z pamiętnika

Wybory w PRL

Wybory w PRL poprzedzała starannie przemyślana i przygotowana kampania wyborcza. Na ulicach miast i miasteczek rozklejano plakaty zachęcające do udziału w wyborach, do popierania jedynie słusznie wskazanych kandydatów. Produkowano niezliczone ilości propagandowych broszur. Wprawdzie brakowało papieru na druk książek, a nawet podręczników szkolnych, ale cóż, naród trzeba było przecież uświadomić. Wyruszały w Polskę rzesze agitatorów, organizowano wiece przedwyborcze, festyny, zespoły ludowe zawsze były w tle przemawiających, rozdawano kiełbaski… Polskie Radio, jedyna w kraju rozgłośnia, a później Telewizja oferująca telewidzom tylko jeden kanał uświadamiały codziennie obywateli, w jak pięknym i wspaniałym żyjemy kraju, jak będziemy podążać jedynie słuszną drogą do socjalizmu, jak wspaniale rozwija się nasza gospodarka, jakim szczęściem dla rolnika są PGR-y i jak osiągniemy absolutny dobrobyt i wieczną szczęśliwość pod przywództwem najwspanialszej siły narodu – Partii. Wszystko to po to, by do urn wyruszyli gremialnie polscy obywatele. By jednomyślnie wybrali jedynie słusznie wskazanych kandydatów Frontu Jedności Narodu – jedynej słusznie zbudowanej w 1952 roku koalicji trzech partii: PZPR, ZSL i SD, popieranej jednomyślnie przez związki zawodowe.

Read more
kartki z pamiętnika

Wspomnienie o Borysie Głuszenko

Koledzy z Szkoły Technicznej w Wilnie (od prawej – Tata, trzeci Borys)

Pan Borys był przyjacielem naszego Taty. Razem pobierali nauki w Państwowej Szkole Technicznej w Wilnie w latach 1922-1932.

Pamiętam jego pierwsze odwiedziny w naszym nowo wynajętym mieszkaniu w Wilnie na ulicy Jasnej. Był piękny słoneczny dzień, pan Borys bawił się ze mną na balkonie i pokazał mi sztuczkę. Rozpostarł dłoń, pokazując wszystkie palce, a potem schował kciuk w środku dłoni i pokazując cztery palce, powiedział, że już nie ma jednego. A ja na to rozpłakałam się rzewnie, miałam wtedy trzy lata.

Read more
kartki z pamiętnika

A jednak ukończę studia

Chyba jakoś w środku lata odwiedził Tatę doktor Dudzicz, kolega „spod celi”. Poznali się i zaprzyjaźnili w 1940 roku, siedząc we wspólnej celi w wileńskim więzieniu na Łukiszkach, osadzeni przez sowieckie władze na fali aresztowań wileńskiej inteligencji.

Pan Dudzicz mieszkał obecnie w Łodzi i przy każdej swojej warszawskiej wizycie odwiedzał naszego Tatę. Jak zwykle przyszłam się przywitać, a on jak zwykle wypytywał, co też u nas nowego. Opowiedziałam o zamążpójściu, o własnym mieszkaniu, a Tata dodał ze smutkiem, o porzuconych studiach niemal przed samych ich końcem. Wytłumaczyłam czym prędzej, że kończenie ich jest dla mnie zupełnym bezsensem, bo i tak w tym, niemal wyuczonym, zawodzie nie będę pracować, ani w biurze, ani na budowie.

Read more
kartki z pamiętnika

Artystą w PRL-u być…

W czasach PRL-u we wszystkim musiał istnieć porządek odgórnie ustanowiony. Nadmiar swobód obywatelskich mógłby przecież obywatelom utrudniać życie, narażać ich na niepotrzebne rozterki, konieczność samodzielnego podejmowania decyzji.

Dotyczyło to również artystów. Artysta bez odpowiedniego dokumentu potwierdzającego jego artystyczność nie miał możliwości sprzedawania swoich prac w państwowych galeriach, a inne właściwie nie istniały. Nie mógł liczyć na oficjalne państwowe zlecenia ani oficjalnie otrzymywać pieniędzy za wykonaną pracę. Zdobywając ofertę pracy, trzeba było wynaleźć zaufanego posiadacza uprawnień, który by już za 10% honorarium był gotów podpisać umowę w imieniu wykonawcy. Wiadomo, Polak potrafi – błyskawicznie powstał system kompensujący głupotę.

Read more
kartki z pamiętnika

Własne mieszkanie

Zrobiła się jesień, dni coraz krótsze, jakaś trochę beznadzieja. To mieszkanie w kuchni przedzielonej kredensem nie napawa optymizmem.

Aż tu nagle pojawiła się możliwość kupienia niewielkiego mieszkania w naszej kamienicy. 33 metry, na piątym piętrze, tuż koło rodziców. Niewielkie w obecnym pojęciu, a w tamtych gomułkowskich czasach to była norma dla M3 – wymarzonego metrażu dla trzyosobowej rodziny.

Jak się okazało, nasz dom jest spółdzielnią własnościową, a mieszkanie to opuszczają lokatorzy, którzy nie byli jej członkami, i można je właśnie nabyć od spółdzielni. Cóż, kiedy nie mamy żadnych pieniędzy. Miecio wprawdzie pracuje, a ja szyję jakieś okropne abażury na zlecenie pewnej rzemieślniczki. Abażury do produkowanych przez nią stojących lamp i sprzedawanych na Śląsku.

Read more
kartki z pamiętnika

Lato nad Wigrami

Do Płociczna dojechaliśmy autostopem, dalej pieszo dotarliśmy do brzegu jeziora.  Na skraju lasu, w pobliżu wody rozbiliśmy nasz mały namiocik. Wokół nie było nikogo.

W pobliskiej wiosce wypożyczyliśmy starą drewnianą łódź wiosłową, od dziwnej, garbatej staruszki. Miecio zajmował się połowem ryb, ja zbiorem poziomek. Wędkarstwo nie było zupełnie moją pasją. Zdecydowanie brzydziło mnie nawlekanie robaków na haczyk, więc nawet się do tego nie brałam, ale to ja miałam kartę wędkarza. Łowienie ryb na jeziorach wymagało posiadania zezwolenia wydanego przez Związek Wędkarski, w postaci „karty wędkarskiej” (chyba tak się to wtedy nazywało).

Read more
kartki z pamiętnika

Na nowej drodze życia

Ślub odbył się 29 grudnia 1960, jak wynika z niedawno odnalezionego dokumentu. Był to mało zauważalny ślub, bez długich białych sukien, wianków i welonów, bez druhen i drużbów. Wczesnym popołudniem w Urzędzie Stanu Cywilnego na Nowym Świecie (obecnie Urząd Konserwatora Zabytków) zgromadziły się rodziny nowożeńców. Ja w sukience ze srebrnej lamy – „bombce” nieco za kolano, z krótkim bufiastym rękawkiem – projektu Irenki, ze starannie opracowywaną przez Irenkę fryzurą – miały być loki, ale jakoś na mojej głowie okazywało się to nieosiągalne. Miecio w nowo zakupionym ubranku. Miałam też jakiś bukiet kwiatów, zakupiony przez Miecia pod zdecydowanym naciskiem Irenki.

Read more
Close